polski spirit polski spirit
366
BLOG

CISZA LECZY DUSZE, NIE POLITYKÓW

polski spirit polski spirit Rozmaitości Obserwuj notkę 40

 

 

 

 

CISZA LECZY DUSZE, NIE POLITYKÓW

 

       Wyrażone wczoraj przeze mnie credo: ''Platforma tak, ale nie za wszelką cenę'', wraz z poprzednimi krytycznymi uwagami pod adresem PO i Donalda Tuska, za zgubną dla PO i Donalda Tuska pobłażliwość wobec PIS-u, zwłaszcza Kaczyńskiego, Macierewicza, Fotygi, Kempy, Brudzińskiego, wreszcie odniosło skutek. Wielu, nawet dotąd bardzo bliskich mi mentalnie ludzi, oskarżyło mnie o zdradę PO i sprzyjanie PIS-owi.

 

       Myślenie nad wyraz proste – każdy kto krytykuje PO, automatycznie sprzyja PIS powodując natychmiastowy wzrost jego notowań. Ani mądre, ani tym bardziej prawdziwe. PO nawet nie starając się o delegalizację PIS za permanentne łamanie Konstytucji i pozwalając mu na ordynarną polityczną hucpę pod osłoną trumien smoleńskich, osłabia co prawda siebie, nie wzmacniając wszakże PIS, ale PJN, PSL i SLD, czyli wszystko co nie jest POPISEM.

 

       Jak PO ma oprzytomnieć, po zaliczonych na własne życzenie, paru nieczystych, ale silnych ciosach PIS w podbrzusze, przejrzeć na oczy i zmienić taktykę walki ( nie dać się dłużej bezkarnie faulować przy pełnej bierności sędziego w koloratce ), skoro każda mądra, techniczna rada sekundanta ( chroń jaja !!! ) wywołuje oburzenie części kibiców PO. Bo co, mamy kolejną świętą polską krowę, której nie można przeszkadzać w spokojnym śnie na środku publicznej drogi, nawet jeżeli pędzi wprost na nią TIR bez hamulców prowadzony przez chorego psychicznie kierowcę ?

      

       ''Aj waj gewałt'' na ludzi mających odwagę dopominać się o lepszą twarz Tuska i PO, przypomina wrzask na lekarza, który z właściwą diagnozą i skutecznym lekarstwem zjawił się u chorego, ale został spuszczony na zbity pysk ze schodów ośmieliwszy się potwierdzić, że pacjent jest chory. Cisza może uleczyć duszę, ale na pewno nie polityka, dlatego w całości odrzucam krytykę opartą na założeniu, że najlepiej leczyć nie wtrącając się w chorobę. Myślę, że wprost przeciwnie. Trzeba głośno tupać, gwizdać, a nawet rzucać zgniłymi pomidorami, byleby źle walczący nasz zawodnik w końcu się opamiętał i ostatecznie zakończył walkę na swoją korzyść. Bo ja nie walczę z PO, tylko o PO zdolną wygrywać z PIS.

 

       Jak widzę gościa zakładającego sobie sznur na szyję, to nie gaszę światła, żeby mu nie przeszkadzać, demonstrując tym samym swoją kretyńską lojalność wobec jego pomysłu, tylko w szybkich podskokach staram się go uwolnić od sznura, uważając przy tym, by nie wykopać mu przypadkiem stołka spod nóg. Zwalczając konsekwentnie skłonności samobójcze nie zwalczam jednocześnie samobójcy !

 

       A poza tym do cholery – przywróćmy wreszcie naturalne i zdrowe relacje między politykami a społeczeństwem. To ja jestem pracodawcą, ja płacę i ja wymagam. Jeśli większość zatrudniających Tuska chce tak jak ja, czyli żeby w końcu zabrał się on poważnie za Kaczyńskich i jak najszybciej posłał ich na słomianą pryczę, to nie ma dyskusji – albo Tusk to robi, albo szuka sobie innej roboty. Nie ma obawy, na jego miejsce znajdziemy setki innych chętnych. A tymczasem w Polsce cały czas pokutuje chory dogmat, że to polityk rządzi społeczeństwem, a ono jest wobec niego petentem. Nic bardziej mylnego ! Polityk ma rządzić w imieniu społeczeństwa i dla jego, a nie dla swojego dobra.

 

       Zostałem postrzeżony przez politycznych gilotyniarzy jako zbrojne ramię PIS-u, bo od miesięcy krytykuję Tuska, że .... nie zamknął jeszcze Kaczyńskiego i jego camarades do pierdla i nie zdelegalizował PIS-u ! Od długiego czasu ostrzegam, że jak Tusk nie będzie postepował zgodnie z oczekiwaniami większości zatrudniających go Polaków, w sposób naturalny odmówią mu dalszego poparcia. On dalej robi po swojemu, oni konsekwentnie go opuszczają, nie przenoszą sie jednak do PIS ! Gdzie tu brak logiki, coś niezdrowego, nieuczciwego, czy nienormalnego. Chociaż fakt – trochę śmierdzi w tym wszystkim psychiatrykiem, zwłaszcza gdy zdrajcami PO nazywa się tych, którzy w przeciwieństwie do PO robią wszystko, aby ''lege artis'' zdelegalizować PIS. Kopanie w ryj mówiących prawdę niewiele ją jednak zmienia. To już w historii przerabialiśmy. Czy nie lepiej przyznać po prostu, że Tusk otrzymał od części swoich wyborców żółtą kartkę mająca go definitywnie przekonać, że wyborcy nie żartują i będą popierać tylko PO skrojoną na miarę ich oczekiwań. Defetystyczne, tchórzliwe i nihilistyczne rozpaczanie, że jak nie wygra Tusk to przyjdzie PIS w ogóle na mnie nie działa ( polecam scenę z ''Ojca chrzestnego '' w jaki sposób Don Corleone reaguje na płaczącego Johny'ego Fontanę oskarżającego ''Hollywood'' o łamanie jego kariery ).

 

       Był taki angielski gentleman, premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain. Kiedy Hitler dokonał w marcu 1938 roku Anschlussu Austrii, ten z angielską flegmą nie zareagował. We wrześniu 1938 roku podpisał w Monachium z Hitlerem haniebny pakt, na mocy którego Niemcy zajęły Kraj Sudetów ( część Czechosłowacji ). W lutym Chamberlain 1939 roku tchórzliwie uznał dyktaturę Franco w Hiszpanii. Gdy w marcu 1939 roku Hitler złamał pakt monachijski zajmując resztę Czechosłowacji, Chamberlain również nie zareagował. Gdy Hitler zaatakował 1 września 1939 roku Polskę, nie przyszedł jej z pomocą, pomimo jednoznacznego zobowiązania do udzielenia natychmiastowej pomocy wojskowej.

 

       Gdy Chamberlain wrócił z Monachium do Londynu, machając chełpliwie paktem oświadczył na lotnisku:''Załatwiłem światu pokój naszych czasów.'' Jego polityczny oponent, Winston Churchill miał wówczas odwagę odpowiedzieć:''Miał do wyboru hańbę, lub wojnę. Wybrał hańbę, a wojnę dostanie i tak.'' Zwracam się do moich krytyków, tak bardzo broniących dzisiaj w Polsce przed wszelka krytyką ''Chamberlaina'' – który z dwóch gentlemenów miał wtedy rację ? I kto ją ma dzisiaj – premier Tusk, który wciąż i wciąż ulega Kaczyńskiemu, czy ci, co zawczasu mu to w dobrej wierze wypominają i ostrzegają przed zgubnymi skutkami ? Zwłaszcza dla niego. Bo Polska na pewno sobie poradzi, zwłaszcza z Kaczyńskimi. Wyślemy ich tam, dokąd oni chcieli wysłać nas. Do Egiptu i Tunezji. Grunt już mają tam przygotowany. Zapewniam lękliwych - nie jesteśmy gorsi od egipskiej ulicy. Nie straszcie więc nas Kaczyńskim, tylko dodajcie odwagi Tuskowi, a wszystko się skończy pomyślnie.

 

       Bo właśnie w wyniku konstruktywnej krytyki, obecną niekorzystną dla Tuska prognozę polityczną teraz łatwo jeszcze odwrócić. Tusk zacznie w końcu postępować jak chcą jego wyborcy, oni ponownie zaczną go popierać. Moi krytycy proponują inną kompozycję polityczną – popieranie Tuska niezależnie od tego co robi i czego nie. No tak się na szczęście nie da. Kto chce uzyskać poparcie wyborcy, albo musi robić tak jak on chce, albo musi go przekonać, że tak jak on chce, w istocie jest dla niego gorzej. Niestety Tusk nie robi ani jednego, ani drugiego i w dodatku ma pretensje, że wyborca nie chce go popierać.

 

       W dodatku coraz więcej mówi się o przedwyborczym pettingu uprawianym na cichca i na kocią łapę przez PO i SLD. Uprzedzam więc głośno Tuska i PO – dopóki polska ''lewica'' to Grzegorz Napieralski i Katarzyna Piekarska jako habety pociągowe, a Leszek Miller i Józef Oleksy jako woźnice poganiający ich jeszcze komuszym batem, a nie – Mirosława Kątna, Karol Modzelewski i Władysław Frasyniuk, nie ma i nie będzie na to zgody wielu milionów Polaków. Już dzisiaj lojalnie uprzedzam, że jak te randki i schadzki w ciemnocie politycznej natychmiast się nie skończą, za kwartał PIS dalej będzie miał 33% poparcia ( bo wbrew pozorom, w wyniku spadku notowań PO nic mu nie przyrosło, nawet od naszej zdradzieckiej krytyki Tuska), PJN – 15%, SLD - 20%, PSL – 5%, a PO już tylko 27% Wtedy Tuskowi pozostanie już tylko oddanie się bez zabezpieczenia Napieralskiemu. To moim krytykom oczywiście nie przeszkadza. A czym kiła milsza od trypra ?

 

       Jeszcze niedawno Tusk nerwowo rozglądał się za nowymi ambitnymi rywalami politycznymi, bo z obecnymi nie miał podobno jak i cokolwiek przegrać. Trochę się chyba jednak za bardzo zagalopował w hura optymizmie, najwyraźniej zapominając, że o zwycięstwie i przegranej nie decyduje on, tylko my – wyborcy. Lepiej więc by nie pozostał na jego życzliwie krytyczne uwagi głuchy, zadowalając się mlaskaniem klakierów opieprzających polemistów. Pierwszy poważny sprawdzian Tusk będzie miał 10 kwietnia. Im więcej hołoty politycznej będzie bezkarnie na polskich ulicach profanować katastrofę smoleńską i państwo polskie ( przypominam – Trakt Królewski i Pałac Prezydenta Najjaśniejszej RP, to nie są miejsca, gdzie każdy kmiot może wypasać swoje świnie ) tym mniejsze po 10 kwietnia będzie poparcie dla Tuska. Na jego własne życzenie, nie z powodu krytyki.

 

       Proszę za to wówczas wyłącznie winić bezpośrednich uczestników wojny polsko – polskiej : schizoidalnego warchoła z polityczną nadpobudliwością psychoruchową i narkoleptycznego strusia prawa i społecznego spokoju. Nie ma sensu obwiniać za wynik kolejnej bitwy korespondenta wojennego, wyłącznie relacjonującego na żywo jej przebieg i skutki. Zawsze zgodnie z prawdą i zawsze na przekór oczekującym relacji o rzęsistym deszczu, gdy Kaczyńscy bezkarnie plują Tuskowi i Komorowskiemu w twarz.

 

       Tym którzy nie odróżniają troskliwej tuskowej krytyki od zdradzieckich napaści na niego, jako facet ''który tu tylko sprząta'', odpowiadam jak najbardziej potrafię kulturalnie i ''artystycznie'', bo cytatem z filmu ''Pulp fiction'', nagrodzonym w 1994 roku Złotą Palmą w Cannes, czyli najbardziej prestiżowym i opiniotwórczym festiwalu świata.

 

       Harvey Keitel ''czyściciel'', czyli człowiek który też ''tylko sprząta'' po partaczach, mówi do Samuela L. Jacksona i Johna Travolty: '' nie spotkaliśmy się tutaj panowie, by się wzajemnie lizać po chujach''

 

polski spirit

 

 

 

 

 


 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości