polski spirit polski spirit
244
BLOG

NIEMA WŁADZA(Y)

polski spirit polski spirit Rozmaitości Obserwuj notkę 7

 

 

 

 

NIEMA WŁADZA(Y)

 

 

       Opozycja zdominowła w Polsce społeczny dialog, a zwłaszcza monolog. Albo władza jest niema, albo nie ma władzy. Na jedno wychodzi. Opozycja bez skrępowania śmieszy, tumani, przestrasza, by za wszelką cenę odebrać władzy władzę. Władza nie chcąc jej stracić, siedzi cicho pod miotłą wymiatającą ze sceny politycznej.

 

       Dzięki stosowaniu przez rządzących takiej właśnie filozofii, Jarosław Kaczyński może być wszędzie, a gdzie go nie ma, jest Marta Kaczyńska, lub sprytniejsze od pchły szachrajki jej ''secundo voto''. Na Wawelu, rodzinnego interesu pilnuje Lech Kaczyński. Kaczyńskim usta wprost się nie zamykają, zwłaszcza Jarkowi, bo choć jednojajowy, musi mówić za dwóch, także za brata z którym ma stały kontakt. Najczęściej jednak za miliony tych ''lepszych'', prawdziwych Polaków, którzy w stanie wojennym, wraz z nim stali biernie z rękami w kieszeniach, w haniebnie bardzo bezpiecznej odległości od Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej, patrząc spokojnie, jak masakrują one Solidarność majacą odwagę stać bohaterskim murem tam gdzie biłoZOMO. Krwawo walcząc o śmierć lub życie Polski. O wolność naszą i Kaczyńskich.

 

       Kaczyński schowany dzisiaj bezpiecznie za wdowami i Wróblem na Kempie, bezkarnie ujada, szkaluje i prowokuje destabilizując coraz bardziej państwo i wręcz ostentacyjnie szykując się do puczu. PO, tam gdzie ją kiedyś biłoZOMO, wykonuje śmieszne dygi polityczne starając się wyłącznie nie dostać śmiertelnie w głowę trumną smoleńską rzucaną na oślep przez PIS, zamiast po prostu zamknąć chuligana za zaśmiecanie polskich ulic.

 

       Dlaczego PO, zasłużenie sprawujące dzisiaj władzę w Polsce, przyjęło wstydliwie niemą postawę, dobrowolnie ustępując medialnego pola odważnym wyłącznie w gębie tchórzom z PIS, mając świadomość, że większość Polaków jest już naprawdę bardzo zmęczona wszchobecnym kakafonicznym bełkotem Kaczyńskich. Społeczeństwo na darmo apeluje do władzy o skuteczne antidotum na tę truciznę, choćby mądre słowo dające pewność, że władza wie co robi, gdy nic nie robi.

 

      Kryptoopinie krążące po mieście, jakoby schizoidalny Kaczyński zamknięty  na twardo w psychiatryku, jako meczennik byłby jeszcze groźniejszy dla Polski od tego na wolności, mnie osobiście nie przekonują. Bo jak ta teoria ma się do oszalałego, agresywnego i złośliwego szympansa buszującego samopas po polskich ulicach ? Też by nikomu nie przeszkadzał ? Zamknąć i dotąd tłumaczyć przyczynę decyzji, aż większość ''chętnie'' przekona mniejszość o jej konieczności i słuszności.

 

       Zbyt dużo pytań bez odpowiedzi władzy, zbyt długo ze swoim narodem wyborczym nie rozmawiają najważniejsze osoby w państwie - Prezydent, Premier, Marszałkowie Sejmu i Senatu ? Naprawdę nie mają mu nic ''od siebie'' do powiedzenia ? W kraju i na świecie dzieje się tyle istotnych spraw wymagających skomentowania z punktu widzenia różnego siedzenia. Ułatwiającego Polakom zrozumienie świata, a zwłaszcza nim rządzących. Transparentność jest najlepszą gwarancją właściwej komunikacji władzy ze społeczeństwem. Skutecznie chroniącą, by niezbędny dialog nie przerodził się w antagonizującą i anarchizującą wzajemną kontestację.

 

        ''Gdzie się podziały tamte prywatki, czemu odeszły w siną dal'' ? Cotygodniowe, telewizyjne spotkania z rodakami Ministra Polityki Społecznej - Jacka Kuronia, w czasie których, nie jak nabzdyczony VIP, ale jak dobry brat – łata w dżinsach, zawsze z termosem z mocną ''herbatą'', skromnie, rzeczowo, a przede wszystkim uczciwie tłumaczył Polakom dlaczego ''teraz musi być nawet dużo gorzej, żeby później mogło być chociaż trochę lepiej'' ? Dlaczego dzisiaj podobnych spotkań nie ma na przykład kompetentny i też wyzbyty ''rządowej'' bufonady Minister Michał Boni ? W dobie kryzysu światowego ma jeszcze więcej Polakom do wytłumaczenia i ''do przekonania''. Smutne konsekwencje ( dla PO ) braku dokładnego wyjaśnienia Polakom przyczyn i skutków zmian w OFE, są tego najlepszym przykładem.

 

       Wszędobylskie, kilkunastominutowe telewizyjne pyskówki władzy z opozycją, podszczuwane przez specjalnie szkolonych w tego typu technikach ''dziennikarzy'', dbających wyłącznie by krew chlustała z flakami ''na szkło'', to dużo za mało na prezentację programu i postawy władzy. Nie postuluję bynajmniej nudnych wykładów ''ex cathedra'', wręcz przeciwnie, marzy mi się multimedialna prezentacja bogata w treści i formie, przygotowana przez najlepszych profesjonalistów, umożliwiająca skuteczne dotarcie władzy do zróżnicowanych intelektualnie warstw i grup społecznych. Doświadczenie uczy, że świadomość zawsze wychodzi na zdrowie rozumowi, zwłaszcza w chwili dokonywania politycznych wyborów przy urnie. Zamiast wyboru wyłącznie ''mniejszego zła'', jest nareszcie szansa na dużo trwalszą identyfikację z czytelnym programem.

 

       Taka filozofia i socjotechnika polityczna, w sposób naturalny, spokojnie ewolucyjny, a nie awanturniczo - rewolucyjny, doprowadzi wreszcie do zastąpienia archaicznego, w gruncie rzeczy bezideowego podziału społeczeństwa na ''mych i onych'', na wyłącznie ''lepszych – gorszych, niezależnie od semantycznej politycznej proweniencji typu lewica, centrum, prawica. Tak jak odbywa się to w rozwiniętych, w zasadzie dwubiegunowych demokracjach anglosaskich, gdzie nazwa partia jest jedynym i pierwszym kryterium wyboru, ale ostatnim. To jedyna szansa na zmarginalizowanie wszelkich radykalizmów społecznych, politycznych i religijnych i przejście z dyskusji ''ad personam'' do ''ad rem''. Nie nastąpi to jednak nigdy, jeżeli zaraz po zdobyciu władzy, ta będzie natychmiast nabierała wody w usta, aby się czasami czymś głupim nie wygadać, na przykład odzywką w stylu: ''gdy mnie pytają, odpowiadam: ho ho ho ho ho ho ho ...''

 

       Rola polityki informacyjnej,w tym polityki robionej ''z informacji'' ( nie mylić z eklektycznym i wyłącznie euforycznym marketingowo - pijarowskim spontanem i demagogiczną ideologią ) stale będzie rosła, ponieważ dzisiaj odpowiednio podana, lub wykorzystana informacja staje się autonomicznym bytem zrodzonym z politycznego ''in vitro'', mogącym świadomie kreować, stymulować, a nawet zastępować fizyczne zdarzenia. Rewolucja w Egipcie wygrała, bo demonstranci zamiast szturmować pałac prezydenckiego w celu siłowego wyprowadzenia z niego prezydenta Mubaraka, okupowali ze swymi racjami międzynarodowe stacje telewizyjne wiedząc, że od ich przekazu zależy sukces lub klęska powstania.

 

       Nie pomylili się wcale, a w dodatku to media pogoniły za nich Mubaraka z pałacu na plażę zbierac muszelki. Podobnie było przy obalaniu komunistycznego reżimu w Rumunii w 1989 roku pod osłoną światowych mediów celowo lansujących wiadomości o krwawej masakrze rumuńskiego ludu dokonanej przez Securitate w Timisoarze na polecenie satrapy i satrapowej Causescu, co nie potwierdziło się po zakończeniu rewolucji. To na zamówienie i potrzeby mediów odbył się wtedy farsowy, obrażający godność Prawa ''proces'' i bandyckie, bo natychmiastowe rozstrzelanie Pierwszej Pary tuż po ogłoszeniu wyroku, chociaż na formalne odwołanie od niego miała ona 10 dni.

 

       Bez omnipotencjalnej polityki informacyjnej, sprawowanie władzy stanie się niedługo niemożliwe. Która partia pierwsza na to wpadnie w Polsce, opanowując przy tym profesjonalnie nowe polityczne rzemiosło, będzie rządziło co najmniej przez dwie dekady, co przy dzisiejszych kosmicznych szybkościach determinujących tempo zmian na świecie, jest świetną prognozą. Niebawem najważniejszym ministrem w rządzie będzie Minister Polityki Informacyjnej, którego pierwszym zadaniem będzie zlikwidowanie dzisiejszej maniery niemej władzy. W dużej mierze przejmie on kompetencje i funkcje służb specjalnych, zwłaszcza wywiadu.

 

       Gdyby Donald Tusk stworzył taki resort na początku swojego urzędowania, wyposażył go w nano i cyber technologię, zatrudnił w nim wyłącznie młodych, ambitnych, świetnie wyszkolonych Polaków multi specjalności zamiast ''rodziny króliczka'', nie doszłoby ani do katastrofy smoleńskiej, ani do żadnego późniejszego przesilenia politycznego na jej tle. Niemożliwe ? Ale jakże ! W dodatku proste i oczywiście oczywiste.To czego teraz nigdy nie analizował żaden państwowy urzędnik - medialny skutek wizyty prezydenta państwa w 3 dni po wizycie w tym samym miejscu premiera rządu, stanowiłoby naturalny przedmiot i podmiot niejednej profesjonalnej analizy w takim właśnie resorcie.

 

       W ich wyniku, w odpowiednim czasie na biurku premiera pojawiłby się raport z absolutnie wiążacym zaleceniem ( tylko taki kwantyfikator jest możliwy, jeżeli praca takiego resortu ma przynosić spodziewane po nim efekty ) – za wszelką cenę nie dopuścić do wizyty, lub ograniczyć jej pozytywny medialny zasięg. Natychmiast z listy pasażerów zniknęłaby więcej niż połowa vipów podległych, lub zależnych od rządu, bądź Marszałka Sejmu. W Tu – 154, zaraz po jego wylądowaniu w Warszawie z premierem Tuskiem wracającym 7.04 z Katynia, zaczęłyby dymić wszystkie silniki. O locie nim do Katynia 10 kwietnia Lech Kaczyński mógłby sobie tylko pomarzyć, nie mógłby natomiast w ogóle podyskutować ! Brak samolotu i bizantyjskiej świty, to raczej koniec pompatycznej wyprawy krzyżowej na Sowietów, a więc i koniec wizyty. W najlepszym/najgorszym (***) wypadku, jej siermiężno - plebejska, a więc medialnie upokarzająca wersja, czyli podróż ''prezydenckim'' pociągiem PKP mocno trzymającym się ziemi.

 

       Ten jeden przykład potwierdza jednocześnie dwie ważne tezy. Profesjonalna polityka informacyjna to potęga zdolna kreować polityczne szczęście, a niema władza, to nie ma władzy.

 

(***) niepotrzebne skreślić

 

polski spirit

 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości